
Prowokacja Antywyborczej skończyła się aresztowaniem… szefa.
W naszym kraju co rusz to leżą na ulicy, na trawnikach, na chodnikach i w piaskownicach psie ekskrementy.
- Sytuacja jest poważna - mówi Komisarz Czesław Norris - Obywatele coraz częściej donoszą na właścicieli psów!
- Rano nie mogę nawet okna otworzyć, bo zaraz pojawia się smród. A jak tylko powieje wiatr, to czuję jakby nadciągał wicher z wiadra z gnojówą. Też mi rozrywka - żali się pani Stanisława C.
- Może jeszcze tak świnie i krowy zaczniemy wyprowadzać do parków. Musimy zakupić broń i użyć w razie ataku, to dopiero będzie śmieszne – odgrażają się inni.
Służby porządkowe powinny czuwać i wlepiać mandaty, dlatego postanowiliśmy przeprowadzić prowokację, by sprawdzić ich pracę. Antynaczelny osobiście ruszył w teren z pożyczonym psem rasy Wycirus, dobrze wykarmionym fasolką i innym odpowiednim prowiantem.
Szef nie zjawiał się w biurze przez 3 dni, rozpoczęliśmy poszukiwania i znaleźliśmy go we wrocławskim ZOO, na wybiegu dla słoni, krążąc tu i tam z jakimś worem.
- Najpierw chciała mnie zabrać Straż do Izby Wytrzeźwień. Myśleli, że wypiłem za dużo, ale wytłumaczyłem im, że i owszem - jestem zawiany, ale pokazałem gdzie leży owa przyczyna. Do teraz czuję te miny przeciwpiechotne. Problem w tym, że słabszy okazał się pies i padł dzielnie na posterunku. Zabrali mnie więc do aresztu, postawili różne zarzuty i tam Sąd 23 i pół godzinny skazał na prace społeczne w ZOO (prezentujemy foto jak wyglądają te prace).
- Czy to nie zbyt surowa kara? - pytamy byłego dyrektora Antka Guśćwińskiego.
- Skądże. Trzy dni takiej roboty i każdemu się zachce sprzątać te drobnostki po pieskach. To tylko prewencyjna nauka!
Właściciele sklepów z woreczkami i szufelkami zacierają już ręce, a Antynaczelny po wypuszczeniu na wolność stwierdził:
- Chciałem przestrzec przed szambem, a sam w nie wdepnąłem.
wtorek, 3 lutego 2009
Nie wtykaj nosa w cudze szambo
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz