
Świat polityczno-muzyczny żegna ostatecznie największy zespół ostatnich lat.
Gazeta Antywyborcza jako pierwsza podaje, że potwierdziły się plotki o ostatecznym rozpadzie hop-hipowego zespołu sPiSkofonika. Założony kilka lat temu z okazji zawarcia Paktu Destabilizacyjnego przez słynnych trzech politycznych tenorów wydał pożegnalną składankę.
- Nie było sensu tego dłużej ciągnąć – mówi nam Roman Pierdych – Pakt Destabilizacyjny dawno padł, kontakty się rozluźniły.
Problemem kapeli od początku było to, że każdy chciał grać w niej pierwsze skrzypce, panowie nawet nie umieli ustalić lokali na planowaną trasę.
- Andrew chciał grać tam gdzie blokowano drogi, ja na wiecach przeciw pederastom, Jarosław przyjął w tym samym czasie zaproszenie od Didżeja Dyrektora – ciągnie Roman.
- Z Jarosławem nie da się współpracować. Miał już swój zespół sPiSek, który traktował jako priorytetowy. Grali zdaje się chrześcijański grind-core, ale im też niezbyt się powiodło – dodaje Andrew - Dziś Dorń i Jurek Marek - wyrzuceni, solistka Szczypawica straciła głos, Żebro usunął się w cień. Wszystko to podobno wina Edgara Gościewskiego, który chciał być i menedżerem i kompozytorem i autorem tekstów jednocześnie.
Zaczepiony na korytarzu sejmowym Kwaczyński bagatelizuje sprawę.
- To wina nieobiektywnych mediów, które sieją plotki i bezpodstawne oskarżenia, chcąc skłócić zespół. No i udało im się, ale zagramy po latach pożegnalny koncert ze słynnymi hitami „Mundurki”, „Białe nie jest białe”, „Balcer musi odejść”, „Z ziemi polskiej do włoskiej”, czy razem z moim bratem jako solistą mega-hicior „Ta małpa w czerwonym”.
poniedziałek, 2 lutego 2009
Zagramy pożegnalny koncert
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz