
Wizyta Antywyborczej w Azji zakończona z pustymi brzuchami.
W tym tygodniu wysłaliśmy delegację do dopiero co otwartej restauracji „Pfu-jak” w Korei. Nasi dziennikarze zjawili się tuż przed planowaną godziną otwarcia przebrani w koreańskie stroje ludowe podając się ochronie za reporterów z "Rzeczyzbytpospolitej" i wmieszali się w tłum zaproszonych Koreańczyków. Nie zauważyliśmy poza nami przedstawicieli miejscowej prasy.
Po krótkim przemówieniu właściciela pana Po-Lej wszyscy zostali wpuszczeni do środka. Wystrój niczym ze schroniska dla zwierząt, drewniane ławy wyłożone psią sierścią, dębowy stół przykryty obrusem z kociego futra, na ścianach zdjęcia patroszonych do obiadu zwierząt - tak w skrócie opisujemy to miejsce.
Zgorszyliśmy się, widząc co tu będą serwować klientom. Mistrzyni Kuchni Prima Patelnina poleca z zup przede wszystkim Rosół z małego kotka, a na drugie danie mamy do wyboru: Filet z kota po seulsku (zdjęcie przed filetowaniem), Roladę z kota wypchaną psim farszem z kluskami, Kocinę duszoną po koreańsku w sosie własnym, Psa po staroseulsku w kartofelkach i Psie pazurki w sosie le Kruczek. Z surówek można zamówić tylko Sałatkę z kociej sierści, buraki z przemielonego szczura, a na deser Babciny placek z psią marmoladą. Do popicia możemy wybrać tanie wino Koci Sik. Jeśli ktoś preferuje dania typu fast-food to do wyboru ma: Kotburgera, Dogburgera, czy Francuską zapiekankę Le Burek.
Zapytaliśmy się czy w menu mają jakieś ozorki. Chyba nas źle zrozumieli, bo przynieśli nam z grilla polskie kundle Azorki, ponoć innym smakowały.
- Płacić można za posiłek gotówką, kartą kredytową, albo ... małym kotkiem - mówi nam Prima Patelnina podkręcając wąsa w nosie. Uciekliśmy, wolimy polskie placki ziemniaczane!

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz